Rozmowa z Wojciechem Dawidem Jóźwiakiem, współtwórcą sukcesu wyborczego Grzegorza Sapińskiego i Wspólnego Kalisza sprzed czterech lat, dziś dyrektorem Biura Posła Jerzego Kozłowskiego i kandydatem Kukiz’15 do Sejmiku Województwa Wielkopolskiego
– Trzy lata temu na łamach ŻK rozmawialiśmy o szansach i zagrożeniach dla Kalisza pod rządami Grzegorza Sapińskiego i jego koalicjantów. Co z tych przepowiedni się sprawdziło?
– Po trzech latach muszę powiedzieć, że sprawdziły się wszystkie moje obawy, o których wtedy mówiłem. Nowych mieszkań jak nie było, tak nie ma. Kalisz był miastem stutysięcznym, ale już nie jest. Miasto, tracąc mieszkańców, traci również wiarygodność. Teraz władza mówi, że wystarczy przyłączyć sąsiednie gminy, by miasto rozwijało się nadal. Ale po pierwsze - to na pewno nie stanie się w ciągu najbliższych trzech lat, bo mamy okres wyborczy, a w takich okresach żaden rząd nie dokonuje tego rodzaju zmian. A po drugie – żądając przyłączenia gmin, władze Kalisza naruszyły solidarność, wynikającą z powołania Aglomeracji Kalisko-Ostrowskiej. Moim zdaniem jest to największy błąd, jaki popełniono w mijającym roku. Bo AKO już powinna szykować nowe projekty, jako że za dwa lata skończą się unijne pieniądze z obecnej perspektywy finansowej. Mamy wprawdzie ZIT-y (Zintegrowane Inwestycje Terytorialne), ale kulejące. I tak np. planowana przebudowa drogi nr 450 w Kaliszu jest już zagrożona, bo przygotowania do tej inwestycji przeciągają się w czasie. I o tym mówi się już głośno – ostrzega W.D. Jóźwiak.
Razem można więcej
– Aby miasto, takie jak Kalisz, trwało i rozwijało się, potrzebne są przynajmniej dwa elementy: nowe, niedrogie mieszkania i nowe, dobrze płatne miejsca pracy. Ale u nas takich miejsc pracy nie ma, bo rynek jest nasycony, więc ludzie młodzi i dobrze wykształceni nie mają perspektyw. W tej sytuacji jedyną drogą rozwoju jest dogadywanie się z sąsiednimi miastami i gminami dla wspólnego rozwoju. Bo razem można więcej. Weźmy przykład Szałego. Koszty oczyszczenia zalewu razem z wpadającymi do niego rzekami są tak duże, że ani Kalisz, ani tym bardziej Opatówek, nigdy nie dostaną takich pieniędzy. Ale gdyby wystąpiła o to cała Aglomeracja Kalisko-Ostrowska? W Kaliszu nikt o tym nie myśli. Zamiast tego w trwającej obecnie kampanii wyborczej kandydaci na prezydenta obiecują ludziom, że ożywią rzekę i stworzą nadrzeczne bulwary. Tylko nikomu nie przyjdzie do głowy, że tę rzekę najpierw należałoby oczyścić i naprawić wały przeciwpowodziowe, które są w coraz gorszym stanie...
Więcej w Życiu Kalisza