Reklama

Maria Dąbrowska nad Prosną

08/05/2015 09:08

 W 50. rocznicę śmierci pisarki

Autorka „Nocy i dni” jest słusznie kojarzona z Kaliszem. Jednak mało kto z mieszkańców grodu nad Prosną wie, że kaliskie ścieżki przetarła już kilkadziesiąt lat wcześniej jej matka Ludomira, córka Józefy i Feliksa Gałczyńskich, urodzona 11 listopada 1856 roku w Gawronach pod Łęczycą (majątek ten dzierżawił jej ojciec). 

Po śmierci męża Gałczyńska mieszkała krótko w Piotrkowie, a w 1868 roku przeniosła się z córkami do Kalisza. Tam Ludomira ukończyła miejscowe gimnazjum, a czas w nim spędzony tak później opisała we wspomnieniach: „Młodzież, która u nas bywała, wcale nie była wymagająca, wieczory przechodziły na miłej pogawędce, śpiewy, anegdoty i dowcipy sypały się obficie. [...] W tym towarzystwie odbywały się piesze wycieczki za miasto, wieczorne spacery po parku, wycieczki łódką po Prośnie i ranne ekskursje botaniczne do lasów podmiejskich w stronę Winiar”.

W 1881 roku Ludomira Gałczyńska wyjechała do Warszawy. Uczyła się tam kroju i szycia, była też nauczycielką na pensji u niejakiej Matuszewskiej. Podczas wakacji, odwiedzając krewnych w Kuczborku koło Mławy, poznała zarządcę majątku Józefa Szumskiego. „Był to już człowiek około 40 lat, sympatyczny i ładnie śpiewał pieśni powstańców z 63 roku. Sam był również powstańcem, ciężko rannym między Kozielskiem a Kuczborkiem, a że ja od urodzenia byłam gorącą patriotką, więc po pewnym czasie zostałam żoną p. Józefa Szumskiego” – pisała.

Ślub odbył się w 1884 roku w Warszawie, a po dwóch latach młodzi przenieśli się do majątku Rumoka, opisanego w „Nocach i dniach” pod nazwą Krępy. Tam urodził się Szumskim pierworodny Adam, lecz zmarł w niemowlęctwie i pochowany został w Kuczborku. W roku 1886 przyszedł na świat ich drugi syn Janek, powieściowy Piotruś. 

 1 stycznia 1889 roku Józef Szumski rozpoczął administrowanie majątkiem Russów w gminie Zborów, parafii Tykadłów pod Kaliszem. Był to folwark średniej wielkości, około 800 morgów, lecz przez poprzednich administratorów bardzo zaniedbany, a Szumski doprowadził go do rozkwitu. Nazwa Russów pojawia się później w utworach pisarki – pod nazwą Rusocin w „Ludziach stamtąd” i pod nazwą Serbinów w „Nocach i dniach”. W Russowie w wieku 3 lat zmarł na dyfteryt Janek – pochowany został na tykadłowskim cmentarzu. 

 6 listopada 1889 roku urodziła się Szumskim pierwsza córka – Maria. Jej akt chrztu zachował się w parafialnym archiwum do dziś: „Działo się we wsi Tykadłów, 7 kwietnia 1890 roku o godz. 9 po południu. Stawił się osobiście Józef Szumski lat 45 i przedstawił dziecię płci żeńskiej urodzone we wsi Russów 6 listopada 1889 roku o godz. 8 rano z prawowitej małżonki Ludomiry z Gałczyńskich lat 33. Dziecięciu nadano na chrzcie świętym imiona Maria, Kazimiera, a rodzicami chrzestnymi byli Kazimierz Waliszewski mieszkający w Paryżu i Marianna Gałczyńska mieszkająca w Kaliszu”.

Tu kilka słów wyjaśnienia. Właścicielami Russowa byli Hildegarda Mniewska i jej mąż Kazimierz Waliszewski mieszkający na stałe we Francji, a majątek russowski traktujący jedynie jako stałe źródło dochodów. Waliszewski, którego poproszono na ojca chrzestnego, był wtedy już znanym historykiem, pisarzem i publicystą. Pisał z Paryża do krajowych gazet, m.in. do „Ateneum”, „Kraju” i „Niwy”, a Akademia Francuska wyróżniła nawet jego powieść historyczną „Katarzyna II”.

Po Marii przyszła kolej na następne dzieci: w 1891 urodziła się Helena, w 1894 – Jadwiga, w 1895 przyszedł na świat Stanisław, który w powieści przypomina Tomaszka, a w 1896 – Bogumił. Ta spora gromadka spędzała swoje beztroskie dzieciństwo w Russowie: „Nikt nas nie chował – w tym znaczeniu, że nikt nie zapychał niezawodnymi na wszelkie przypadki życiowymi maksymami. Rodzice kochali nas po prostu i nigdy nie mogło nam nic zabraknąć. Bóg świadkiem, żeśmy im za to najgłębszą, choć może nie należycie obowiązkową tkliwością odpłacali. Bawiliśmy się w polu, ogrodzie i domu, wszystko wypełniając zgiełkiem i wariacją, bo nam radości życia nie brakowało” – zapisała w „Dziennikach” pisarka.

W 1901 roku oddano 11-letnią Marię do Kalisza na czteroklasową pensję Heleny Semadeniowej przy ówczesnej ulicy Babina. W pierwszym roku nauki Szumska mieszkała u wuja Bronisława Gałczyńskiego, a potem w internacie szkolnym. Helena i Władysław Semadeniowie pochodzący ze Szwajcarii byli zacną kaliską rodziną. On był pastorem i jednocześnie nauczycielem na pensji żony.

Po czterech latach nauki Maria ukończyła pensję i w roku 1904 rodzice zapisali ją do rosyjskiego rządowego gimnazjum. Po wydarzeniach 1905 roku została jednak z kaliskiego gimnazjum usunięta, więc po wakacjach rodzice załatwili jej przyjęcie do VI klasy na pensji Pauliny Hewelke w Warszawie. W roku 1907 ukończyła szkołę i wróciła do domu, do Kalisza, gdzie Szumscy kupili kamienicę. Tam właśnie  przeniosła się Ludomira z dziećmi, a Józef w Russowie doglądał majątku, odwiedzając co jakiś czas rodzinę w mieście. 

Wtedy to Waliszewski rozpoczął potajemnie starania o sprzedanie majątku i Szumski rozważał możliwość kupna resztówki wraz z dworem po parcelowanym majątku w niedalekim Poklękowie. 

Zapadła też po rodzinnej naradzie decyzja wysłania Marii na studia przyrodnicze do Szwajcarii. I tak jesienią 1907 roku znalazła się ona w Lozannie. Do kraju przyjechała na wakacje następnego roku, ale już do Poklękowa kupionego po sprzedaży przez Waliszewskiego Russowa. „W Poklękowie było bardzo ładnie i miło – ogród o ślicznych owocach, południowa ściana aż do dachu obrośnięta najpiękniejszymi gatunkami wina” – zachwycała się pisarka.

  Po wakacjach Maria przeniosła się do Belgii i kontynuowała studia przyrodnicze w Brukseli. Tam poznała działacza socjalistycznego Mariana Dąbrowskiego. W roku 1910 zaczęła publikować swoje artykuły z Brukseli w „Gazecie Kaliskiej”. Jesienią przyjechała do kraju i spędziła kilka miesięcy w Poklękowie, wygłaszając m.in. w Kaliszu odczyt o twórczości Marii Konopnickiej. Objęła też stanowisko nauczycielki geografii na pensji Wandy Mohylewskiej i zaczęła pisać do „Zarania”.

26 lipca 1911 roku odbył się w Brukseli ślub Marii Szumskiej i Mariana Dąbrowskiego. Świadkami byli Juliusz Kaden-Bandrowski i Medard Downarowicz. W stolicy Belgii należeli małżonkowie do emigracyjnego patriotycznego stowarzyszenia „Lelewel”.

Zimą 1911 roku rodzice pisarki sprzedali Poklęków i przenieśli się do niewielkiego majątku Wojsławice koło Błaszek. Tam 16 lutego następnego roku zmarł Józef Szumski. Ludomira pochowała go w pobliskim Chlewie, sprzedała majątek i przeniosła się do Kalisza, gdzie miał miejsce ostatni stały pobyt pisarki w dniach 31.07-04.08.1914 roku, gdy w przededniu wybuchu wojny wróciła ze stypendium w Anglii do matki. Po kilku dniach uciekły obie z bombardowanego przez Niemców miasta – furmanką do Kokanina, potem w stronę Kutna, by po kilkunastu dniach dotrzeć do Warszawy. 

Lata pierwszej wojny spędziła autorka wraz z mężem w Piotrkowie i Warszawie, w której osiedliła się z nim po wojnie na stałe. O Kaliszu nie zapomniała! W 1923 roku pokazała po raz pierwszy rodzinne, choć wtedy już zmienione miasto, mężowi: „Kalisz mojego dzieciństwa, moich pierwszych lat szkolnych istniał już tylko we mnie i nie zdołał wskrzesnąć w całej krasie nawet w dziele mojej twórczości. Ostatnią porażką szukania wspomnień na dotykalnych miejscach przeszłości było, kiedyśmy z Marianem stanęli przed wysoką z drewnianych żerdek bramą podwórka przy ulicy zwanej Babina, w której głębi szarzała na tle podmiejskich ogrodów dwupiętrowa kamienica dawnej pensji pani Heleny Semadeniowej”. Wtedy pisarka odwiedziła  także grób ojca w Chlewie. 

Nasze miasto odwiedzała Dąbrowska wielokrotnie także po drugiej wojnie. Pisywała też do miesięcznika „Ziemia Kaliska”. W 1958 roku odwiedziła Russów i była zszokowana dewastacją parku i zniszczeniem dworu jej dzieciństwa. Dwa lata później, podczas obchodów 1800-lecia miasta, otrzymała honorowe obywatelstwo Kalisza.

W roku 1965, już po śmierci pisarki, zrodził się w Kaliszu pomysł ratowania Russowa. Stary dwór, który popadł w ruinę, rozebrano, a na jego miejscu pobudowano nowy, odtwarzając pierwotny wygląd budynku. Stał się on Oddziałem Muzeum Okręgowego Ziemi Kaliskiej. Dziś można w nim zwiedzać pokój pisarki na piętrze oraz salon na dole, sypialnię rodziców i gabinet ojca, w którym wisi oryginalny plan folwarku Russów. Tak dzięki zaangażowaniu pasjonatów udało się kaliskie ślady wielkiej pisarki ocalić od zapomnienia. Ona sam zawsze podkreślała swoje związki z grodem nad Prosną: „Jestem dzieckiem ziemi kaliskiej. Z jej okolic i z samego Kalisza czerpałam natchnienie do moich książek. [...] Ta ziemia kształtowała moje poczucie artystyczne, styl i język całej mej twórczości”.   

Andrzej Sznajder

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo zyciekalisza.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do